Dzień 6 /
Soup of Mallorca / Santa Ponca
Odwiedzamy dziś restaurację nieopodal pola namiotowego. Raczek chcąc
spróbować lokalnej kuchni zamawia brzmiącą obiecująco "Soup of
Mallorca". Nie ukrywa swojego rozczarowania, gdy kelner
przynosi mu zupę do złudzenia przypominającą polski bigos, może
tylko bardziej rozwodnioną. "Que passa bigos" – podsumowuje swoją
nieudaną przygodę kulinarną Rakitto.
Wieczorem kolejny raz
odwiedzamy Santa Ponce, poinformowani przez Michałów o odbywającej
się tam Fieście. Mają być zgaszone miejskie latarnie, mrok, diabły, ognie, dźwięk pił mechanicznych i wiele innych atrakcji.
Zastajemy rozstawioną scenę, na niej orkiestrę, pod nią garstkę
widzów. Frekwencja jak na obchodach dnia żeglarza w Czechach. Na
domiar złego po dwóch utworach orkiestra kończy występ. Jest 23,
jedziemy do Palmy, spacerujemy po mieście, niewiele się dzieje.
Pijemy piwo pod katedrą La Seu i wracamy do Lluc. Nasze fiestowanie
skończone.
Dzień
7 / - rekreacyjne spożywanie Sangrii
Dzień 8 / Sa
Calobra / podróż
na wschód / noc w busie
Mamy dość deszczu i
górskiego chłodu, postanawiamy opuścić Lluc, naszą bazę
wypadową i udać się w cieplejsze, nizinne rejony. Skoro świt (u
nas to około 11) składamy namioty, pakujemy się do Vito i
wyruszamy na plażę Sa Calobra.